Jeśli nie jesteście przygotowani na bycie w centrum uwagi – Chiny nie są dla was. Sprawdźcie, jakie osobliwe lub zabawne rzeczy mogą tu spotkać obcokrajowca.
1. Mieszkacie w dość niewielkim mieście w Chinach. W sumie pracuje tu może 12 obcokrajowców. Kiedy w końcu decydujecie się zorganizować nieoficjalnie spotkanie dla ekspatów, nagle stajecie się newsem dnia dla lokalnej społeczności.
Tak więc siedzicie sobie w eleganckiej restauracji przy apetycznym obiedzie. Aby uniknąć ciekawskich spojrzeń, specjalnie zarezerwowaliście stolik w osobnej sali (dość powszechny sposób stołowania się w Chinach). Sądziliście, że przynajmniej tego wieczoru wam się upiekło. O słodka naiwności! W środku zamierzonego ‘prywatnego obiadu’, jedna z kelnerek zakrada się do waszej sali. Myślicie, że przyszła zabrać część pustych talerzy. Cóż... pudło! Zaraz po wejściu kelnerka podeszła do jednego z waszych kolegów prosząc o zdjęcie. Śmiejecie się ze znajomego dopóki nie zostaniecie poproszeni o to samo. Suma summarum, kelnerka zrobiła sobie zdjęcie z każdym z was po kolei (było 7 osób). Po co jej te fotki? Nie macie bladego pojęcia.
Lekcja pierwsza – jeśli jesteście obcokrajowcami, wielu chińczyków będzie chciało sobie zrobić z wami zdjęcie. Im ‘bielsi’ jesteście, tym częściej będą was o to prosić. Jeżeli przypadkiem należycie do ‘elitarnej’ grupy niebieskookich blondynów/blondynek – macie przerąbane. Nastoletni paparazzi nie dadzą wam żyć.
2. Poproszono was o przeprowadzenie lekcji otwartej w szkole podstawowej na terenach podmiejskich. Coś, czego nie robiliście do tej pory. Dzieciarnia patrzy na was z widocznym podekscytowaniem. Niemniej nie przeszkadzają i lekcja przebiega spokojnie. Myśleliście, że tak to się również skończy. Kiedy jednak zadzwonił dzwonek... wszystkie te, do tej pory grzeczne i urocze dzieciaki, zmieniły się w nieopanowany tłum, zachowując się jak grupa rozszalałych fanów, która właśnie zobaczyła gwiazdę rocka. Otoczyły was chcąc dostać... wasz autograf. Poważnie! I wcale nie wykazywały się przy tym cierpliwością. Siłą wciskały wam notesy do rąk, wymachiwały ołówkami tuż przed waszymi oczami i ciągnęły was za ubranie chcąc zwrócić na siebie uwagę. Ogólnie – przerażające. Kiedy zaczęło to wyglądać niebezpiecznie, wasza asystentka w końcu wepchnęła przed was i zaczęła coś krzyczeć po chińsku. Nie macie pojęcia, co im powiedziała, ale poskutkowało (prawdopodobnie właśnie ocaliła wam życie). Tłuszcza się rozpierzchła i uciekła do sąsiedniej klasy.
Lekcja druga – im mniejsze miasto, tym większe zainteresowanie będziecie wzbudzać. W metropoliach, takich jak Pekin czy Szanghaj, wasz widok nikogo nie zdziwi. Jeśli jednak wybierzcie się do jakiejś małej wioski, wszyscy mieszkańcy najprawdopodobniej wyjdą z domów, żeby się wam przyjrzeć. Niektórzy może nawet zaproszą was na obiad. Na wioskach ten entuzjazm i otwartość jest akurat całkiem sympatyczna. Najgorzej jest w średniej wielkości miastach, gdzie dużo ludzi ukradkiem próbuje wam robić zdjęcia smartfonem.
3. Centrum miasta. Idziecie wzdłuż główniej ulicy, skręcacie za róg i stajecie twarzą w twarz ze... sobą. To rodzaj spotkania, które może sprawić, że wasz duch nagle postanowi opuścić ciało. Najwyraźniej wasza szkoła postanowiła zrobić wielki plakat reklamowy z waszą twarzą. Oczywiście nie znaczy to wcale, że ktoś spytał was o zgodę na wykorzystanie waszego wizerunku lub choćby poinformował o tym fakcie. Powinniście być przygotowani na znajdowanie swoich zdjęć w najdziwniejszych miejscach.
Lekcja trzecia – kiedy już ktoś zrobi wam zdjęcie tracicie wszelką kontrolę nad tym, co się z nim później stanie. Coś takiego, jak prawo do publikacji wizerunku praktycznie tu nie istnieje (w każdym razie nikt się do niego w Chinach nie stosuje). Prawdopodobnie nie powinniście już być zaskoczeni, jeśli pewno dnia zobaczycie swoją twarz na autobusie.
Ostatnia myśl - cała to uwaga otoczenia ma jeden plus. W Chinach jest znacznie łatwiej poznać nowych ludzi niż to się ma na Zachodzie. Tutaj ludzie podchodzą do was i prosto z mostu mówią, że chcieliby zostać waszymi znajomymi. Tydzień po przyjeździe do Chin wasza lista kontaktów w telefonie będzie pełna. Wszystko może być miłe jeśli jest w tym umiar.
Tak więc siedzicie sobie w eleganckiej restauracji przy apetycznym obiedzie. Aby uniknąć ciekawskich spojrzeń, specjalnie zarezerwowaliście stolik w osobnej sali (dość powszechny sposób stołowania się w Chinach). Sądziliście, że przynajmniej tego wieczoru wam się upiekło. O słodka naiwności! W środku zamierzonego ‘prywatnego obiadu’, jedna z kelnerek zakrada się do waszej sali. Myślicie, że przyszła zabrać część pustych talerzy. Cóż... pudło! Zaraz po wejściu kelnerka podeszła do jednego z waszych kolegów prosząc o zdjęcie. Śmiejecie się ze znajomego dopóki nie zostaniecie poproszeni o to samo. Suma summarum, kelnerka zrobiła sobie zdjęcie z każdym z was po kolei (było 7 osób). Po co jej te fotki? Nie macie bladego pojęcia.
Lekcja pierwsza – jeśli jesteście obcokrajowcami, wielu chińczyków będzie chciało sobie zrobić z wami zdjęcie. Im ‘bielsi’ jesteście, tym częściej będą was o to prosić. Jeżeli przypadkiem należycie do ‘elitarnej’ grupy niebieskookich blondynów/blondynek – macie przerąbane. Nastoletni paparazzi nie dadzą wam żyć.
2. Poproszono was o przeprowadzenie lekcji otwartej w szkole podstawowej na terenach podmiejskich. Coś, czego nie robiliście do tej pory. Dzieciarnia patrzy na was z widocznym podekscytowaniem. Niemniej nie przeszkadzają i lekcja przebiega spokojnie. Myśleliście, że tak to się również skończy. Kiedy jednak zadzwonił dzwonek... wszystkie te, do tej pory grzeczne i urocze dzieciaki, zmieniły się w nieopanowany tłum, zachowując się jak grupa rozszalałych fanów, która właśnie zobaczyła gwiazdę rocka. Otoczyły was chcąc dostać... wasz autograf. Poważnie! I wcale nie wykazywały się przy tym cierpliwością. Siłą wciskały wam notesy do rąk, wymachiwały ołówkami tuż przed waszymi oczami i ciągnęły was za ubranie chcąc zwrócić na siebie uwagę. Ogólnie – przerażające. Kiedy zaczęło to wyglądać niebezpiecznie, wasza asystentka w końcu wepchnęła przed was i zaczęła coś krzyczeć po chińsku. Nie macie pojęcia, co im powiedziała, ale poskutkowało (prawdopodobnie właśnie ocaliła wam życie). Tłuszcza się rozpierzchła i uciekła do sąsiedniej klasy.
Lekcja druga – im mniejsze miasto, tym większe zainteresowanie będziecie wzbudzać. W metropoliach, takich jak Pekin czy Szanghaj, wasz widok nikogo nie zdziwi. Jeśli jednak wybierzcie się do jakiejś małej wioski, wszyscy mieszkańcy najprawdopodobniej wyjdą z domów, żeby się wam przyjrzeć. Niektórzy może nawet zaproszą was na obiad. Na wioskach ten entuzjazm i otwartość jest akurat całkiem sympatyczna. Najgorzej jest w średniej wielkości miastach, gdzie dużo ludzi ukradkiem próbuje wam robić zdjęcia smartfonem.
3. Centrum miasta. Idziecie wzdłuż główniej ulicy, skręcacie za róg i stajecie twarzą w twarz ze... sobą. To rodzaj spotkania, które może sprawić, że wasz duch nagle postanowi opuścić ciało. Najwyraźniej wasza szkoła postanowiła zrobić wielki plakat reklamowy z waszą twarzą. Oczywiście nie znaczy to wcale, że ktoś spytał was o zgodę na wykorzystanie waszego wizerunku lub choćby poinformował o tym fakcie. Powinniście być przygotowani na znajdowanie swoich zdjęć w najdziwniejszych miejscach.
Lekcja trzecia – kiedy już ktoś zrobi wam zdjęcie tracicie wszelką kontrolę nad tym, co się z nim później stanie. Coś takiego, jak prawo do publikacji wizerunku praktycznie tu nie istnieje (w każdym razie nikt się do niego w Chinach nie stosuje). Prawdopodobnie nie powinniście już być zaskoczeni, jeśli pewno dnia zobaczycie swoją twarz na autobusie.
Ostatnia myśl - cała to uwaga otoczenia ma jeden plus. W Chinach jest znacznie łatwiej poznać nowych ludzi niż to się ma na Zachodzie. Tutaj ludzie podchodzą do was i prosto z mostu mówią, że chcieliby zostać waszymi znajomymi. Tydzień po przyjeździe do Chin wasza lista kontaktów w telefonie będzie pełna. Wszystko może być miłe jeśli jest w tym umiar.