W niejednym chińskim mieście można znaleźć kram, który (sądząc po oferowanych towarach) mógłby należeć do członka rodziny Adamsów. Suszone węże, smażone pająki i stonogi... stworzenia wszelkich możliwych upiornych form i kształtów. Co wybrać? Na dzisiejszą kolację zaserwujmy sobie smażonego, czarnego skorpiona. Zobaczcie jak to się je...
Kolejny raz z rzędu włóczycie się po nocnym bazarze w poszukiwaniu jakiejś niezwykłej przekąski. Ciężko o coś bardziej osobliwego niż kram ze smażonymi robalami. Wygląda na to, że znaleźliście miejsce na dzisiejszą kolację. Jedyny problem, jaki wam pozostał to wybór ‘dania’. Pająki wyglądają interesująco, ale cena 80 juanów (ok 40zł) za jednego jest cokolwiek zniechęcająca. Przypominacie sobie, że ostatnim razem próbowaliście małych smażonych skorpionów, które – o dziwo – okazały się być jedną z najlepszych rzeczy, jakie jedliście w Chinach. Tak więc... co powiecie na kolejnego skorpiona? Tym razem dużego i czarnego. Spróbujmy!
Jak go jeść? – W całości. Bez kitu. Nie ma tu jakiejś specjalnej techniki. Wystarczy ugryźć.
Jak smakuje? – Prawdę powiedziawszy - niespecjalnie. Jest bardzo gorzki. Nie wspominając o tym, że pancerz jest strasznie twardy i ciężko go ugryźć. Szczerze – tą przekąskę możecie sobie bez żalu podarować. Nie jest warta wydanych pieniędzy. Jeśli chcecie w Chinach spróbować czegoś niezwykłego, spróbujcie małych brązowych skorpionów. Są na prawdę smaczne.
Jak go jeść? – W całości. Bez kitu. Nie ma tu jakiejś specjalnej techniki. Wystarczy ugryźć.
Jak smakuje? – Prawdę powiedziawszy - niespecjalnie. Jest bardzo gorzki. Nie wspominając o tym, że pancerz jest strasznie twardy i ciężko go ugryźć. Szczerze – tą przekąskę możecie sobie bez żalu podarować. Nie jest warta wydanych pieniędzy. Jeśli chcecie w Chinach spróbować czegoś niezwykłego, spróbujcie małych brązowych skorpionów. Są na prawdę smaczne.