Jeżeli w twoim domu używa się tego przedmiotu, powyższe pytanie może cię dziwić. Niemniej dla wielu mieszkańców Polski odpowiedź wcale nie jest oczywista. W tym momencie jednak nie ma znaczenia, czy potrafisz rozwikłać przedstawioną zagadkę. Poniższy tekst warto przeczytać, ze względu na dołączoną do niej ciekawą historię. Jest w niej krew, przerażenie, krzyki i walka o przetrwanie.
Zdecydowanie nie jest to coś, co by wam nie dawało spać w nocy. Musicie jednak przyznać, że jesteście ciekawi, co TO jest. Widzieliście TO w domu koleżanki i na stoiskach na bazarze. Cóż to u licha może być?! Jakby nie patrzeć, ta RZECZ przypomina rakietę tenisową. Zakładacie więc, że musi to być jakaś gra. Z drugiej jednak strony, w co można grać rakietą z tak sztywną siatką? Przyglądacie się bliżej. Na rączce jest jakichś przełącznik i dioda, wskazując, że jest to urządzenie elektryczne. Przypomina wam się, że coś podobnego widzieliście w domu młodszego kuzyna. To był przedmiot używany do gier komputerowych. Kiedy grało się w wirtualnego tenisa, ‘joystick’ wibrował w ręce za każdym razem, gdy trafiło się w piłkę. Kształtem co prawda przypominał bardziej mikrofon niż rakietę, ale doszliście do wniosku, że to musi być coś podobnego. Mijały kolejne dni…
Lato. Wasza klasa jest bardzo mała. W dodatku nie ma okien. Z jakiegoś bliżej nie wyjaśnionego powodu, posiada jednak dwie duże (średnicy około 15cm) dziury w ścianie, tuż pod sufitem. Rzecz w tym, że owa klasa stała się popularnym punktem schadzek dla okolicznych komarów. Kiedy pierwsze upały przetoczyły się przez miasto, a wy po weekendzie wróciliście do szkoły, zobaczyliście coś, co potwornie was przeraziło…
Idziecie do klasy. Otwieracie drzwi. Włączacie światło i… krzyczycie. Zwykle białe ściany, teraz upstrzone są mnóstwem ciemnych punkcików (wyglądają jakby ktoś rozchlapał na nich czarną farbę). Ciemna, brzęcząca chmura unosi się powietrze i zmierza prosto na was. Odruchowo zatrzaskujecie drzwi. Biali jak prześcieradło odwracacie się do waszej asystentki: „Rób co chcesz, ja tam nie wchodzę.” Ona nawet nie próbuje dyskutować (szczególnie, że jedno z dzieci, które szło za wami, w dalszym ciągu krzyczy). Zamiast tego mówi: „Poczekaj, przyniosę packę na komary”. Packę?! Jak u diabła ciężkiego macie powstrzymać tą plagę egipską za pomocą PACKI?! Asystentka wraca po minucie z magiczną rakietą w ręce. Po prostu się gapicie. Ona odwzajemnia spojrzenie i wręcza wam tę RZECZ: „Masz, packa”. Tego się nie spodziewaliście. Ponieważ jest jasne, że nie macie bladego pojęcia jak to działa, wyjaśniono wam, że jedyne co trzeba zrobić, to wcisnąć guzik. Wtedy wszystko, co wejdzie w kontakt z siatką, zniknie w towarzystwie iskier i głośnego trzasku. Dość elektryzujący gadżet, nie uważacie?
Lato. Wasza klasa jest bardzo mała. W dodatku nie ma okien. Z jakiegoś bliżej nie wyjaśnionego powodu, posiada jednak dwie duże (średnicy około 15cm) dziury w ścianie, tuż pod sufitem. Rzecz w tym, że owa klasa stała się popularnym punktem schadzek dla okolicznych komarów. Kiedy pierwsze upały przetoczyły się przez miasto, a wy po weekendzie wróciliście do szkoły, zobaczyliście coś, co potwornie was przeraziło…
Idziecie do klasy. Otwieracie drzwi. Włączacie światło i… krzyczycie. Zwykle białe ściany, teraz upstrzone są mnóstwem ciemnych punkcików (wyglądają jakby ktoś rozchlapał na nich czarną farbę). Ciemna, brzęcząca chmura unosi się powietrze i zmierza prosto na was. Odruchowo zatrzaskujecie drzwi. Biali jak prześcieradło odwracacie się do waszej asystentki: „Rób co chcesz, ja tam nie wchodzę.” Ona nawet nie próbuje dyskutować (szczególnie, że jedno z dzieci, które szło za wami, w dalszym ciągu krzyczy). Zamiast tego mówi: „Poczekaj, przyniosę packę na komary”. Packę?! Jak u diabła ciężkiego macie powstrzymać tą plagę egipską za pomocą PACKI?! Asystentka wraca po minucie z magiczną rakietą w ręce. Po prostu się gapicie. Ona odwzajemnia spojrzenie i wręcza wam tę RZECZ: „Masz, packa”. Tego się nie spodziewaliście. Ponieważ jest jasne, że nie macie bladego pojęcia jak to działa, wyjaśniono wam, że jedyne co trzeba zrobić, to wcisnąć guzik. Wtedy wszystko, co wejdzie w kontakt z siatką, zniknie w towarzystwie iskier i głośnego trzasku. Dość elektryzujący gadżet, nie uważacie?
Nie macie wyjścia. Przygotowujecie się do wkroczenia na pole bitwy. „Aga. Bądź ostrożna” – łzawy głosik jednego z waszych uczniów odzywa się za plecami. „Spoko. Jeszcze tu wrócę”. Nie zamierzacie pozwolić, aby wasza krew została przelana (lub wyssana) na tym froncie.
Packa elektryczna – włączona. Nie ma czasu na wymyślne strategie. Otaczają was przeważające siły wroga. Zaczyna się walka o przetrwanie. Dziko wymachujecie rakietą. Każdemu ruchowi towarzyszą iskry, trzaski i krzyki dzieci. Po jakimś czasie szalonego tańca z latającymi krwiożerczymi hordami, większość ich sił zostaje pokonana. Nadszedł czas na bardziej celowane manewry. Mali pomocnicy wkraczają do bitwy i pilnują waszych tyłów. „Aga! Za tobą!” Trzask! „Aga! Na tablicy!” Trzask! „Aga! Tam!” Trzask! 5 minut później… Misja wykonana. Wróg całkowicie unicestwiony. Dzieci wpatrzone w was oczami pełnymi zachwytu. Właśnie zostaliście bohaterami w waszej szkole. Jedyne, co pozostaje zrobić, to zamieść z podłogi spalone szczątki armii najeźdźców i możecie zaczynać lekcję.
Jaka jest więc ta elektryczna packa? Absolutnie genialna! Prawdopodobnie nie każdy uzna te iskry i trzaski za źródło dobrej zabawy. Bynajmniej nie musi (choć jestem przekonana, że większość facetów będzie się palić do wyjścia na łowy). Rakieta jest przede wszystkim niezwykle praktyczna. Pozwala szybko pozbyć się wszelkich latających koszmarków (komarów, much, os itp. oraz pająków – co prawda nie latają, ale te, które mam w domu za to skaczą - co czyni je wystarczająco upiornymi). Nie wspominając o tym, że nie zostawia krwawych smug na ścianach (coś, co każda gospodyni domowa na pewno doceni). Osobiście uważam, że ciężko się obyć w domu bez czegoś takiego. W Polsce można to kupić na Allegro. Kosztuje około 12zł.
Packa elektryczna – włączona. Nie ma czasu na wymyślne strategie. Otaczają was przeważające siły wroga. Zaczyna się walka o przetrwanie. Dziko wymachujecie rakietą. Każdemu ruchowi towarzyszą iskry, trzaski i krzyki dzieci. Po jakimś czasie szalonego tańca z latającymi krwiożerczymi hordami, większość ich sił zostaje pokonana. Nadszedł czas na bardziej celowane manewry. Mali pomocnicy wkraczają do bitwy i pilnują waszych tyłów. „Aga! Za tobą!” Trzask! „Aga! Na tablicy!” Trzask! „Aga! Tam!” Trzask! 5 minut później… Misja wykonana. Wróg całkowicie unicestwiony. Dzieci wpatrzone w was oczami pełnymi zachwytu. Właśnie zostaliście bohaterami w waszej szkole. Jedyne, co pozostaje zrobić, to zamieść z podłogi spalone szczątki armii najeźdźców i możecie zaczynać lekcję.
Jaka jest więc ta elektryczna packa? Absolutnie genialna! Prawdopodobnie nie każdy uzna te iskry i trzaski za źródło dobrej zabawy. Bynajmniej nie musi (choć jestem przekonana, że większość facetów będzie się palić do wyjścia na łowy). Rakieta jest przede wszystkim niezwykle praktyczna. Pozwala szybko pozbyć się wszelkich latających koszmarków (komarów, much, os itp. oraz pająków – co prawda nie latają, ale te, które mam w domu za to skaczą - co czyni je wystarczająco upiornymi). Nie wspominając o tym, że nie zostawia krwawych smug na ścianach (coś, co każda gospodyni domowa na pewno doceni). Osobiście uważam, że ciężko się obyć w domu bez czegoś takiego. W Polsce można to kupić na Allegro. Kosztuje około 12zł.